piątek, 31 grudnia 2010

Bacardi Cocktail


Dziś Sylwester, dziś czas zabawy. Na tą okazję prosty, słodki drink o pięknej czerwonej barwie - Bacardi Coctail. Po raz pierwszy piłem go na jednej z imprez integracyjnych w mojej firmie. Jeden z kolegów, który kiedyś był barmanem, ponownie wcielił się w tą rolę. Jedno co mogę powiedzieć, to że na pewno nie wyszedł z wprawy - doskonale miesza różne trunki i soki. Od Witka dostałem też spis różnych miksów, które systematycznie postaram się publikować.

Składniki:
80 ml białego rumu
40 ml soku z cytryny
20 ml grenadiny

Wszystkie składniki wstrząsnąć z kilkoma kostkami lodu w szejkerze i przelać do kieliszka do martini. 

Wszystkim czytelnikom, zaglądającym i odwiedzającym mojego bloga życzę Szczęśliwego Nowego Roku.

czwartek, 30 grudnia 2010

Elektryzujący Karnawał z drinkiem

 W roku 2011 mamy wyjątkowo długi karnawał, trwający aż 61 dni. Od 6 stycznia (Trzech Króli) do 8 marca (przed Środą Popielcową). Jest to czas bali, przyjęć, rautów, imprez i odrobiny szaleństwa. Jest to świetna okazja by popróbować różnych elektryzujących napoi.

Ogłaszam akcję na napoje z alkoholem, tylko dla dorosłych, napoje z prądem. Proszę o podzielenie się przepisami i sposobami na stworzenie wystrzałowych napitków, drinków, koktajli, nalewek, przepalanek. Akcję zaczynam trochę wcześniej, żeby dobrze się przygotować - od 31 grudnia 2010 aż do 8 marca 2011.

Publikując przepis zaznaczcie, że bierze udział w "Elektryzującym Karnawale z drinkiem", podając linka do tego wpisu i/lub banner. Bardzo proszę o informacje o udziale w akcji, najlepiej poprzez komentarz do tego wpisu.

Przyłącz się do tej akcji!

Baner do wklejenia



środa, 29 grudnia 2010

Tort Czerwonego Kapturka


Dawno, dawno temu, za rzekami, za lasami, w mieście zwanym grodem Kraka, była sobie dziewczyna o imieniu Kasia. Pewnego dnia Kasia przywiozła od swojej cioci, znanej w świecie z doskonałych wypieków, torcik. Było to wspaniałe ciasto na czekoladowo-orzechowym spodzie, z puszystym, śmietankowym kremem, przykrytym czerwoną polewą, a pośród tego wszystkie błąkały się liczne wisienki. Ciasto zwało się Tortem Czerwonego Kapturka. Wszyscy ciasto bardzo chwalili, bo bardzo im smakowało, i ja tez tam byłem, i o przepis poprosiłem. Teraz wszystkim przepis prezentuję, niech wam też tak dobrze smakuje. W historii był też wilk, a właściwie Wilco - nie jest wcale zły, ale na pewno wielki. Jego udział jest taki, że porwał Kasię za dalekie góry i lasy, do nadmorskiego kraju, gdzie żyją spokojnie i szczęśliwie pośród kwitnących tulipanów. Koniec. :D

Ciasto:
100 g masła
150 g cukru
3 jajka
200 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżki Nutelli
wiśnie z kompotu
sól

Krem:
500 g twarogu
500 ml śmietany kremówki
3 łyżki cukru
3 Śmietan-fix (można zastąpić 2 łyżkami mąką ziemniaczanej)
cukier waniliowy
wiśnie z kompotu

Polewa:
Tortenguss wg przepisu na opakowaniu

Wszystkie składniki na ciasto powinny mieć temperaturę pokojową. W pierwszej kolejności ucieram masło z cukrem, następnie dodaję jajka i nutellę. Do masy dodaję mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i szczyptą soli. Dokładnie mieszam i przelewam do tortownicy 24 cm. Na cieście układam kilkanaście wiśnie i piekę około 35 minut, w temperaturze 175 stopni. Po upieczeniu ciasto trzeba wystudzić.

Przygotowanie kremu zaczynam od roztarcia twarogu, najwygodniejsze są już zmielone twarogi, świetnie się sprawdzają, bo są bardzo lekkie i puszyste. Do twarogu dodaję cukier i śmietanę i dalej ucieram, aż wszystko się połączy. Dodaję wszystkie śmietan-fixy i dalej ucieram, tak długo, żeby krem był gęsty. Do gotowego kremu dodaję wiśnie i delikatnie mieszam łyżką. Cześć kremu, bez wiśni, można pozostawić do dekoracji.

Na upieczone ciasto, pozostawione w tortownicy, układam krem, a całość wkładam do lodówki. Na koniec przygotowuję zagęstnik - tortenguss czerwony. Zamiast wody używam kompotu z wiśni. Polewę wylewam na krem i wstawiam do lodówki. Torcik jest lepszy, jak spędzi noc w lodówce, tylko trzeba go zabezpieczyć, żeby nie łapał obcych zapachów. 

Wie ktoś może, gdzie  można kupić Tortenguss? Ja dostaję zwykle w darze, za co jestem bardzo wdzięczny. Wczoraj dostałem od Kasi. Jakby ktoś znał miejsce gdzie można się zaopatrzyć w taki zagęstnik, to bardzo dziękuję za informację.


poniedziałek, 20 grudnia 2010

Luzowana, faszerowana kaczka w cieście

Oglądaliście film "Julie i Julia"? Jeśli jeszcze nie, koniecznie zobaczcie - świetnie opowiedziana historia o pasji, wzajemnym wsparciu, no i o gotowaniu. Na koniec w filmie przygotowywany jest "Pate de canard en croute", ukoronowanie umiejętności kulinarnych, wymagające poświęcenia czasu, posiadania pewnej wyobraźni, umiejętności i doświadczenia.
Jakiś czas temu moja koleżanka z pracy spytała mnie, czy chcę kaczkę - od razu zaświeciła mi się żarówka nad głową. Oczywiście, że chciałem. Kaczka została złapana, skrócona o głowę, wypatroszona i oskubana - Michał, Edyta - wielkie dzięki! Do mnie dotarła gotowa tusza. Mama przygotowała mi mielone mięso na farsz, ja nie mam maszynki:). Teraz trzeba było znaleźć przepis Julii Child.
Poprzez liczne blogi, artykuły wreszcie udało mi się dotrzeć do oryginalnego przepisu - było warto. Samo czytanie jest przyjemnością. Wydaje mi się, że jest to danie z trochę innej epoki, kto teraz poświęci tyle czasu na gotowanie. Jest w nim to co jest istotne, autorka skupia się na tym co ważne, postępując zgodnie ze wskazówkami, cel będzie zgodny z oczekiwaniami. A jest o czym pisać - jak wyjąć z ptaka wszystkie kości, jak przygotować go do faszerowania, jak przygotować nadzienie, jak gnieść ciasto, jak złożyć wszystko razem w jedno danie. Dziś spróbuję opisać cały proces na moim blogu. Przygotowanie kaczki zajęło mi około 7 godzin bez czasu pieczenia. Ani jedna minuta nie była stracono, jak zaczynałem to robić, nie przypuszczałem, że tyle się nauczę. Czy zrobię to jeszcze raz? Być może, ale na pewno nie prędko. Warto przynajmniej raz w życiu zdobyć tą sprawność, zdobyć kulinarny ośmiotysięcznik.

Luzowanie kaczki:

Istotą tego etapu jest wyjęcie z kaczki kości, tak by nie przeciąć skóry poza miejscami, gdzie zostało to zaplanowane. Zawsze trzeba ciąć w kierunku kości, a nie w kierunku mięsa i skóry. Przydatny jest ostry, niezbyt długi nóż.

Luzowanie zacząłem od wykonania nacięcia wzdłuż kręgosłupa od otworu w szyi do otworu pod kuprem. Następnie odciągając skórę, ostrożnie odcinałem mięso od kości z jednej strony ptaka. Cały czas posuwałem się po powierzchni żeber, aż dotarłem do stawu biodrowego. Staw wykręciłem i dalej, metodycznie odcinałem mięso od kości. Podobnie postąpiłem przy stawie barkowym. Jak dotarłem do grzebienia na mostku, zająłem się drugą stroną. Stopniowo i cierpliwie zeskrobywałem mięso, ostrzem w kierunku kości. Znowu dotarłem do grzebienia na mostku. Tu trzeba być bardzo ostrożnym, bo skóra jest cienka i praktycznie bezpośrednio połączona z kością. Trzeba unieść szkielet i odciąć go od skóry.
W tym miejscu Julia Child nazywa kaczkę 'nierozpoznawalną masą wątpliwości' i zaleca dalsze postępowanie wg jej wskazówek. Zająłem się więc kończynami. Zeskrobałem mięso z kości udowej i stawu kolanowego. Złamałem kości podudzia i wyciągnąłem wszystkie kości. Odciąłem skrzydła w stawie łokciowym, zostawiając 1/3 długości skrzydła przy tuszy. Następnie zeskrobałem mięso z kości i wyciągnąłem je. Kaczka była zupełnie "luźna", bez ani jednej kości. 


Przygotowanie tuszy do faszerowania:
1 luzowana kaczka
1/2 łyżeczki soli
4 łyżki brandy (lub  po 2 łyżki koniaku i porto)
szczypta pieprzu
szczypta ziela angielskiego
(można dodać trufle)

Kaczkę położyłem na desce, mięsem do góry. Ściąłem mięso tam gdzie jest najgrubsze - z piersi i z udek, i pokroiłem w kostkę około centymetra. Pokrojone mięso umieściłem na kaczce, posypałem solą, pieprze, zielem angielskim i polałem brandy. Zwinąłem kaczkę i włożyłem do miski, przykryłem folią spożywczą. Wszystko włożyłem na noc do lodówki.

Farsz:
450 g mielonej, chudej cielęciny
450 g mielonego karczku
2 cebule
2 jajka
120 ml brandy (lub koniku, porto, Madery)
2 łyżki masła
1 1/2 łyżeczki soli
szczypta pieprzu
duża szczypta ziela angielskiego
tymianek
opcjonalnie ząbek czosnku (nie dawałem)

Cebulę drobno posiekałem i dusiłem powoli na maśle, tak żeby była szklista, ale nie brązowa. Wrzuciłem do miski. Następnie zagotowałem brandu, tak by odparowała do połowy objętości. Przelałem do miski. Dodałem pozostałe składniki i energicznie wymieszałem. Niewielki kawałek farszu (pół łyżki) usmażyłem na suchej patelni, żeby sprawdzić czy smak jest, taki jak powinien być. Doprawiłem zgodnie z upodobaniem (dodałem trochę ziela) i  gotowy farsz wstawiłem do lodówki.

Ciasto
1 kg mąki
150 g masła
70 g margaryny
2 jajka
1 1/2 łyżeczki soli
szczypta cukru
170 ml wody

Jeśli myślicie, że najtrudniejsze jest wyciąganie z kaczki kości, jesteście w błędzie. Każdy etap ma jakiś haczyk. Tak samo jest z ciastem. W pierwszej kolejności do dużej miski wsypałem mąkę, sól, cukier (żeby był ładniejszy kolor) i wrzuciłem zimny, pokrojony w kostkę tłuszcz. Tak, tak - użyłem margaryny. W przepisie jest mowa o utwardzonym tłuszczu roślinnym, który jest biały i przypomina Plante. Ja wolałem użyć margaryny. Trzeba jej dodać, żeby ciasto była bardziej kruche. Następnie tłuszcz trzeba szybko rozcierać z mąką koniuszkami palców, tak, żeby powstały płatki wielkości owsianych. Należy to robić krótko, żeby tłuszcz się nie zagrzał, mieszanie mąki i tłuszczu zostanie dokończone za chwilę. 
Do mąki z tłuszczem dodałem wodę i jajka, i wszystko zagniotłem ręką, zagarniając ciasto, tak by powstała postrzępiona, nie lepiącą się, kula ciasta. Na pozostałą w misce mąkę wlałem łyżkę wody i dolepiłem do kuli. Ciasto wyjąłem na stolnicę i odrywając niewielkie kęsy, rozcierałem je nadgarstkiem (nie dłonią bo są za ciepłe) na długość około 15 cm. To ostatnie, kluczowe miesza tłuszcz z mąką, w taki sposób, że ciasto staje się zwarte i elastyczne, a po upieczeniu jest kruche. I to jest ten haczyk. Za długie mieszanie powoduje ze ciasto staje się twarde, zbite i nie da się wałkować, a po upieczeniu przypomina młyński kamień. Z kawałków roztartego ciasta, ponownie zlepiłem kulę, zawinąłem w folię spożywczą i włożyłem na 2 godziny do lodówki.

Szycie, obsmażanie i przygotowanie ciasta
duża igła
nić kuchenna

2 łyżki oleju

Z lodówki wyjąłem kaczkę. Pachniała wspaniale - aromat brandy i ziele angielskiego,dały zupełnie nową jakość. To była świetna marynata. Ułożyłem kaczkę na desce mięsem do góry. Pokrojone w kostkę mięso dodałem do farszu i wymieszałem. 
Kaczkę zacząłem 'obrzucać' od brzucha do kupra, następnie umieściłem farsz na kaczce. Wszystko się nie zmieściło, ale to nic. Zacząłem szyć dalej od kupra w kierunku pleców. Jednocześnie zaszyłem szyje i szyłem z dwóch stron. Jak został mi około 10 cm do zszycia upchnąłem resztę farszu i zszyłem plecy do końca. Zaszyłem otwory w skrzydłach i nogach. Następnie zawinąłem kaczkę 4 razy dokoła nitka, żeby nadać jej cylindryczny kształt. Teraz kaczka bardziej przypominała małego prosiaczka.

Na największej patelni jaką mam rozgrzałem dwie łyżki oleju i ostrożnie przełożyłem kaczkę. Nie zmieściła się. Musiałem obsmażać najpierw jeden koniec, a potem drugi. Wyglądało to wyjątkowo zabawnie, jak z patelni najpierw wystawał kuper, a potem szyja.  Ale udało się - skórka ładnie zbrązowiała, wytopiło się trochę tłuszczu, a kaczka usztywniła się i nabrała właściwego kształtu. Odstawiłem ją na bok, na ręcznikach kuchennych, żeby obciekła i wystygła.

W tym czasie zabrałem się za wałkowanie ciasta. Kulę podzieliłem na dwie części w proporcjach 1 do 2. Z większej części rozwałkowałem owal o grubości około 4 mm, położyłem na pergaminie i zwinąłem w rulon. Z mniejszej części również rozwałkowałem owal tej samej grubości i również zwinąłem w rulon razem z pergaminem. 

Składanie i pieczenie:
1 jajko
2 łyżki wody

Rozwinąłem większy owal, położyłem na nim wystudzoną kaczkę i obłożyłem ją ciastem. Odciąłem nadmiar ciasta na rogach, i zlepiłem je jajkiem wymieszanym z wodą. Całość przykryłem odpowiednio dopasowanym mniejszym owalem, posmarowanym jajkiem. Złączenie udekorowałem krążkami z pozostałego ciasta, ponacinanymi drugą stroną noża.

Na dno blachy włożyłem papier do pieczenia. Przełożyłem kaczkę. Na górze ciasta zrobiłem otwór około 4 mm, w otwór włożyłem stożek papieru do pieczenia, tak by para ze środka mogła swobodnie ujść. Przez otwór wbiłem w ptaka termometr z sondą.

Do piekarnika nagrzanego do 200 stopni wstawiłem kaczkę, zmniejszyłem temperaturę do 180 stopni. Piekłem ją 2,5 godziny, aż termometr pokazał 80 stopni.

Podanie

Po upieczenie i wyjęciu kaczki, trzeba chwilę odczekać, żeby przestygła. Następnie ostrożnie odciąć górną cześć ciasta. Zdjąć ją jak pokrywkę, wyjąć kaczkę i usunąć z niej wszystkie sznurki. 

Kaczkę można pokroić w plastry i ponownie włożyć do ciasta, i przykryć górną częścią. Świetnie smakuje na ciepło i na zimno. Jedzenia jest naprawdę sporo, więc warto robić tą kaczkę jak się ma około 10 znajomych, którzy lubią mięso i czerwone wino.

niedziela, 19 grudnia 2010

Babka pomarańczowa


Dawno nie robiłem żadnej babki. Poszukałem w książkach kucharskich co tam ciekawego piszą w tym temacie i znalazłem. W mojej ulubionej kuchni polskiej wydawnictwa Reader's Digest (kupiłem ją na allegro, żeby nie dostawać spamu do skrzynki:) ), znalazłem przepis na babkę piaskową. Przepis trochę stuningowałem, żeby babka miała smak pomarańczy. Efekt przerósł moje oczekiwania, wypiek nie był suchy i rozsypujący się na wszystkie strony, raczej wilgotny i puszysty. Do tego mocny aromat pomarańczy i posmak likieru Cointreau. Jako koronny argument, że była dobra powiem, że zniknęła prawie tak szybko, jak została zrobiona.

Składniki:
250 g mąki
250 g masła
200 g cukru pudru
4 jajka
10 g proszku do pieczenia
skórka otarta z pomarańczy
sok z 1/2 pomarańczy
40 ml likieru triple sec
sól

Wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojową, także wyjmuję co trzeba trochę wcześniej z lodówki. Ucieram masło z cukrem pudrem na gładką masę. Oddzielam żółtka od białek, i dodaję po jednym żółtku do masła cały czas ucierając. Po żółtkach dodaję skórkę z pomarańczy i wyciskam sok, dodaję też likier pomarańczowy i nadal ucieram, aż wszystkie składniki się połączą.

Do masy stopniowo dodaję mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia. Do białek dodaję szczyptę soli i ubijam na sztywną pianę. Ubite białka przekładam częściami do masy i delikatnie mieszam łyżką albo rózgą. Przekładam ciasto do natłuszczonej i wysypanej mąką formy na babki (forma na babkę z tulejką ;) ). Piekę w nagrzanym piekarniku około godzinę w temperaturze 180 stopni.

wtorek, 14 grudnia 2010

Przyprawa piernikowa

  
Za oknem piękna, biała zima i uważam tak mimo tego, że czasem muszę prowadzić samochód. Święta co raz bliżej, zostało jeszcze 10 dni do wigilii. Dla tych co lubią święta, prezenty i nastrój ogólnej życzliwości - przekazuję przepis na domową przyprawę piernikową, żeby dobrze "przyprawić" tą świąteczną atmosferę. Dla tych co są wcieleniem Ebenezera Scrooge'a z "Opowieści wigilijnej" - też podsyłam, może okaże się to antidotum i też poczują magię świąt. Przepis znalazłem na Moich Wypiekach, i bardzo mi się spodobał. Przyprawę robiłem jakiś czas temu, jak padał pierwszy śnieg, słuchając najnowszej, świątecznej Mariah Carey (świetna płyta). Całe mieszkanie wypełniło się korzennym aromatem, nawet ja pachniałem korzeniami. Jest trochę pracy, ale efekt jest bardzo aromatyczny, o wiele bardziej intensywny niż gotowa przyprawa ze sklepu.


Składniki:
50 g kory cynamonu
20 g suszonego imbiru
15 g goździków, całych
15 g wyłuskanych ziaren kardamonu
10 g gałki muszkatołowej
10 g ziela angielskiego
10 g pieprzu


Wszystkie składniki tłukłem w moździerzu - całkiem sporo pracy, zwłaszcza z cynamonem, bo jest naprawdę twardy.  Można je pewnie zmielić młynkiem do kawy, łatwiej i szybciej. 

Uwaga! Przyprawa jest duuużo bardziej intensywna od gotowej, na 1kg mąki wystarczy 60 gram.

czwartek, 9 grudnia 2010

Kurczak w sosie koperkowym


 Czasem nie mam czasu na wielogodzinne siedzenie w kuchni, trzeba szybko zrobić obiad i zająć się czymś innym. Wtedy najlepsze są przepisy na włoskie 'primo piatto', zwykle zrobienie do niego sosu zajmuje tyle, ile gotuje się makaron. Tak samo kurczak - łatwo dostępny, daję wiele możliwości. Dobrze się czuje w słodkich klimatach ananasa i brzoskwini, ostrej kuchni meksykańskiej czy zaskakującej smakowo kuchni azjatyckiej. W jeden z takich dni zrobiłem coś prostego, szybkiego i niewymagającego - mój "fix-pomysł-na-obiad".

Składniki:
filet z kurczaka
200 ml smietany
1/3 łyżeczki mąki (jeśli będzie potrzebna)
kilka gałązek koperku
pieprz
sól

makaron tagliatelle 
oliwa z oliwek

Piersi z kurczaka kroje w kostkę. Do rondla wkładam łyżkę klarowanego masła, jak się rozpuści wrzucam kurczaka i podsmażam. Dodaję śmietanę i na niewielkim ogniu duszę, tak, żeby śmietana się zredukowała.

W tym czasie wrzucam makaron na posolony wrzątek z łyżką oliwy. Gotuję zgodnie z przepisem na opakowaniu. 

Do kurczaka wsypuję posiekany koperek. Jak sos wydaje się za rzadki, dodaję trochę mąki i mieszam, aż zgęstnieje. Doprawiam solą i pieprzem. Na talerz układam makaron, dodaję kurczaka z sosem i po 20 minutach mam obiad.

wtorek, 7 grudnia 2010

Bąbelkowy chleb z przyprawami


Dość często zaglądam na bloga Moje Wypieki, przy którejś z wizyt znalazłem przepis na 'Spiced bubble bread'. Strasznie spodobał mi się wygląd wypieku, przypomina trochę 'małpi chleb' z Nowego Świata; też jest z ciasta drożdżowego i z przyprawami korzennymi. W przedświątecznym klimacie wszystko pachnie cynamonem wiec postanowiłem spróbować zrobić to ciasto. Efekt wizualny - rewelacja, smakowy - świetny jak jest jeszcze ciepły. Po ostygnięci jest już mniej ciekawy, a bardziej chlebowy. Jak ktoś ma ochotę na lekką, cynamonową przekąskę do kawy, która nie jest zbyt słodka - to jest to strzał w dziesiątkę.

Składniki na ciasto:
700 g mąki pszennej chlebowej 
3 łyżki miękkiego masła 
4 łyżki mleka w proszku  
1 łyżeczka soli 
1,5 łyżeczki cukru 
15 g drożdży świeżych 
400 ml wody

Posypka:
50 g cukru 
1 1/2 łyżeczki cynamonu 
1/3 łyżeczki gałki muszkatołowej

Na stolnicy zagniatam ciasto z podanych składników. W pierwszej kolejności mieszam tłuszcz z mąką. Następnie dodaję sól, mleko w proszku, cukier, drożdże. Stopniowo dolewam wodę, tak żeby ciasto było elastyczne, nie za twarde i nie klejące. 

Pozostawiam do wyrośnięcia na około godzinę (do podwojenia objętości). Z wyrośniętego ciasta wypuszczam powietrze, zagniatam kilka razy i dzielę na 32 kawałki (na pół, każdą połówkę na pół  i na pół etc.aż powstały 32 części). Z każdego kawałka formuję kulkę i obtaczam w posypce. Kuliki wkładam do tortownicy 24 cm. Połowę kulek umieszczam na dnie, zostawiając miedzy nimi przerwy, tak by ciasto mogło  swobodnie rosnąć. Na nich układam kolejną warstwę kulek. 

Ciasto pozostawiam do wyrośnięcia na 30 minut. Piekę 30 minut w 200 stopniach. 

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Klarowane masło


Dziś przepis na coś, co często się przydaje, jak nie chcemy smażyć na smalcu czy oleju. Klarowane masło pozwala osiągać wysokie temperatury, nie pali się i nadal ma przyjemny, maślany smak. Niestety, nie widziałem czegoś takiego w sklepie, w Polsce, dlatego postanowiłem zrobić to samodzielnie. Klarowane masło ma jeszcze jedną istotną cechę - nie jełczeje, przez co dłużej można je przechowywać. To jest właśnie powód wynalezienia, chyba w Indiach, skoncentrowanego tłuszczu mlecznego.


Składniki
400 g masła niesolonego
Masło, koniecznie niesolone i prawdziwe (82% tłuszczu), wkładam do rondla i podgrzewam na bardzo małym ogniu, tak żeby powoli się rozpuszczało. Tworzącą się na powierzchni pianę metodycznie zbieram. Jak znowu coś wypłynie to zbieram i wyrzucam. Jak powierzchnia jest już w miarę czysta przelewam masło do przezroczystego naczynia. Tradycyjnie zbieram pianę z powierzchni, a tłuszcz ostrożnie zlewam znad wody do naczynia, w którym będę go przechowywał. Zostawiam niezamknięte, aż wystygnie. Z 400 g masła wychodzi mi około 300 ml klarowanego masła. Jak sprawdzę wagę, to dopiszę :D. 

niedziela, 5 grudnia 2010

Margarita


Miałem krótką przerwę w pisaniu, ponieważ mój komputer miał nieżyt. Szukając przepisów, znalazłem wirusa. Sytuacja została opanowana, a ja mogę wrócić do blogowania. Ponieważ dziś sobota, można więc się czegoś napić. Przepis na jednego z ciekawszych drinków - nie jest słodki jak większość z nich, wprost przeciwnie jest kwaśno-słony. Pijąc go najpierw czuje się kwaśny smak limonki, zaraz po nim smaki alkoholu a na samym końcu sól na wargach, która trzeba zlizać. Wszystko zgodnie z rytuałem picia tequili. Gorąco polecam.


Składniki:

70 ml tequili
40 ml likieru triple sec(np. cointreau)
30 ml soku z limonki

Brzeg kieliszka ozdabiam solą. Najwygodniej jest nasypać kopczyk soli na talerzyk i obrócić w nim  brzeg kieliszka zmoczony skórką z limonki.

Tequilę i likier wlewam do shakera. Wyciskam sok z połowy limonki, wyciśniętą połówkę też wrzucam do shakera (limonkę trzeba sparzyć). Wrzucam 3 do 4 kostek lodu i wstrząsam kilka sekund.Przelewam do kieliszka i gotowe.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...