środa, 24 października 2012

Babeczki z borówkami


Dwa mieisące temu kilka rzeczy zmieniło się. Zmieniłem pracę, nową mam w innym mieście - także częściej teraz jestem w Krakowie niż w Katowicach. Powoli wszystko zaczyna się stabilizować, a ja przyzwyczajam się do nowej sytuacji i staram się znaleźć czas na przyjemność w postaci samodzielnego gotowania. Na pożegnanie w poprzedniej firmie dostałem książkę Marthy Stewart "Cupcakes" oraz formę do babeczek. Prezent jest bardzo ale to bardzo trafiony - nawet nie przypuszczałem ze robienie babeczek to taka frajda. Wszystko robi się mikserem, wyrabianie ciasta trwa może 20 minut, potem wystarczy je nałożyć do papilotek w foremce i po 30 minutach są gotowe babeczki. Szybko, czysto (do myci jedna, czasem dwie miski, i forma - która i tak praktycznie nie jest brudna) a w efekcie coś małego, uroczego - czasem wystarczy bita śmietana, roztopiona czekolada albo jakiś prosty lukier, żeby przeobrazić "muffin" w "cupcake". Dotychczas udało mi się zrobić kilka różnych babeczek z w/w książki. Na początek te, które smakowały najbardziej. Lekkie, owocowe, nie za słodkie.

Ciasto na 30 babeczek:
3 szklanki mąki
1 łyżki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
225 g masła
1 3/4 szklanki cukru
4 jajka
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego (lub cukru waniliowego)
1 1/4 szklanki mleka
2 szklanki borówek

szklanka śmietany 30%
łyżka cukru

Wszystkie składniki muszą mieć temperaturę pokojową (zwłaszcza masło - nie da się utrzeć masła prosto z lodówki). Mąkę, proszek do pieczenia i sól przesiałem do miski. Masło utarłem na puszystą i jasną masę z cukrem. Do masy dodałem jajka - każde kolejne dodawałem jak po poprzednim ślad w masie zaginął. Następnie dodałem wymieszane sypkie składniki na przemian z mlekiem - mąkę w 3 rzutach, mleko w 2. Na sam koniec dodałem ekstrakt waniliowy. 

Ciasto przełożyłem do papilotek, wypełniając je do 3/4 wysokości. Borówki przełożyłem równomiernie do każdej foremki i delikatnie wymieszałem, tak żeby były przykryte ciastem. Można je wrzucić do ciasta i ręcznie wymieszać, ale wtedy bardziej opadają na dno w trakcie pieczenia. 

Babeczki piekłem 25 minut, do suche patyczka. W połowie czasu pieczenia, obróciłem formę, żeby babeczki piekły się równomiernie.

Na wystudzone babeczki przełożyłem ubitą śmietanę i udekorowałem kilkoma borówkami. 


poniedziałek, 8 października 2012

Faszerowana papryka



Od kiedy usłyszałem o tym pomyśle na danie z papryki, chodził za mną aż musiałem zrobić. Dowiedziałem się o tym od mamy po powrocie z Bułgarii. Coś co wygląda jak kotlet - z wierzchu ma panierkę - a w środku kryje paprykę faszerowaną serem. Czy to nie może smakować? Nie ma opcji. Jest przy tym trochę zabawy bo paprykę trzeba obedrzeć ze skóry, potem nadziać i na koniec obsmażyć - ale warto. Nie wiem jak się to nazywa ja dotarłem do nazwy "byurek" albo "burek" - czyż nie zabawnie; "dziś na obiad zjadłem byurka/burka...";) Zdjęcie z telefonu więc wygląda jak wygląda :S

Składniki:
2 papryki (wybrałem czerwone, podłużne i szpiczaste)
50 g fety 
jajko
bułka tarta
pieprz
olej do smażenia

Z papryki usunąłem gniazda nasienne krojąc wokół szypułki. Tak żeby powstało coś w rodzaju sakiewki. Przez otwór w górze usunąłem pozostałe nasion i jasne części papryki.
Strąki papryki włożyłem na najwyższa półkę, pod górną grzałką, do mocno nagrzanego piekarnika. Opiekałem z jednej strony aż skórka zaczęła odchodzić. Jak miejscami sczernieje, to nic nie szkodzi, pod spodem miąższ nadal powinien być czerwony. Po około 5 minutach obróciłem papryki tak żeby to co było na dole też się opiekło. Papryki wyjąłem, ostudziłem i zdjąłem z nich skórę - powinna łatwo zejść. Każdą z papryk nadziałem fetą. Około 2 łyżek na jedną - nie można wepchnąć za dużo bo przy smażeniu będzie wypływać. Każdą z papryk spłaszczyłem i lekko ugniatając równomiernie rozprowadziłem w środku ser. 
Następnie każda z papryk posypałem pieprzem (soli raczej nie trzeba, feta jest dostatecznie słona), obtoczyłem w jajku i w bułce. Takie "kotleciki" smażyłem z oby stron na oleju, aż panierka lekko się zrumieniła.

Zamiast fety można użyć innego serea, myślę że mozzarella  byłaby ciekawym rozwiązaniem.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Trifle z porto i truskawkami


Kuchnia angielska to nie tylko brytyjskie śniadanko i ryba z frytkami, to także genialny, lekki deser - trifle, czyli 'drobiazg', 'błahostka'. Tutaj wersja Anny Olson - chyba jeden z moich ulubionych deserów, jest tak genialny że nigdy nie mam go dość. Wszystkie smaki świetnie się komponują i jedząc próbujesz je odnaleźć w swojej pamięci i jesz, i jesz, i jesz..., i ciągle szukasz co w tym jest. A jest dużo: truskawki, porto, wanilia, cynamon a także pieprz. Dzięki truskawkom i porto nie jest tak słodki jak tiramisu, dzięki mascarpone i biszkoptom ma tą samą delikatność i lekkość. Polecam!

Syrop z porto:
1 szklanka porto
1/3 szklanki cukru
1 laska cynamonu
5 ziaren pieprzu

nie całe 0,5 kg truskawek ( można użyć truskawek, malin czereśni w dowolnych proporcjach, po sezonie mrożonki też świetnie się sprawdzają)

Do garna z grubym dnem wsypałem cukier, zalałem porto i wrzuciłem laskę cynamonu i pieprz. Wszystko gotowałem, na początku mieszając do rozpuszczenia cukru, około 20 minut. Płyn powinien być zredukowany o połowę, aż będzie przejrzysty i gęsty. Truskawki pokroiłem na ćwiartki i zalałem syropem. Powinny się macerować około 30 minut. W tym czasie zająłem się kremem.

Krem custard:
3 żółtka
1/4 szklanki cukru
3 łyżki sherry lub porto
1 łyżka soku z cytryny
300 g mascarpone
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego (lub nasiona z laski wanilii, ostatecznie cukier waniliowy)

Przed obijaniem kremu przygotowałem garnek z wrzątkiem, - krem trzeba przygotowywać w kąpieli wodnej. Żółtka utarłem z cukrem, sokiem z cytryny i porto na gładka masę. Następnie miskę ustawiłem nad garnkiem, cały czas ucierając krem aż zgęstnieje i podwoi objętość. Zestawiłem miskę znad garnka, zawartość delikatnie mieszałem aż ostygła. Do wystudzonego (!) kremu dodałem ekstrakt waniliowy oraz  po łyżce mascarpone. W pewnym momencie krem może zacząć rzednąć, dodanie kolejnej łyżki lub dwóch serka powinno rozwiązać ten problem.

Składnie:
około 200 g biszkoptów

W naczyniu ułożyłem połowę biszkoptów. Na biszkopty przełożyłem połowę truskawek wraz z syropem. Na owoce równomiernie przełożyłem połowę kremu. I kolejna warstwa - biszkopty, owoce z syropem oraz krem. Całość można udekorować truskawkami i listkami mięty. Przed podaniem trifle powinno spędzić przynajmniej godzinę w lodówce, najlepiej kilka godzin - jeśli możesz tyle wytrzymać.


sobota, 23 czerwca 2012

Menemen


Dziś miałem śniadanie po turecku, czyli Menemen. Lekko podduszone warzywa, które wspaniałym zapachem wypełniają mieszkanie, a do tego jajko. Pożywne, kolorowo śniadanie, w wakacyjnym klimacie znad morza śródziemnego. Do tego wszystkiego proste jak drut - mogę się założyć, że stanowi stały element jadłospisu studentów w Turcji;). Jeszcze jedna uwaga - smakuje o wiele lepiej niż wygląda!

Składniki:
1 zielona papryka (lub czerwona)
2 pomidor
1 cebula
ząbek czosnku
4 jajka
pieprz
sól
ostra papryka
zioła: zielona pietruszka lub tymianek lub kolendra (co masz pod ręką)
oliwa do smażenia

Na patelni rozgrzałem oliwę, w tym czasie drobno posiekałem cebulę. Cebulę podsmażyłem, należy ją zeszklić, ale nie rumienić. Do cebuli dorzuciłem pokrojoną w dużą kostkę paprykę. W czasie gdy warzywa się dusiły, pomidory sparzyłem, zdjąłem z nich skórę, usunąłem nasiona i posiekałem. Dorzuciłem do papryki i cebuli. Dodałem sól, pieprz, trochę ostrej papryki i wyciśnięty ząbek czosnku. Wszystko dusiłem około 5 minut, co jakiś czas mieszając. Jak pomidory zaczęły się rozpadać wbiłem jajka na warzywa. Jajka mogą być rozbełtane, a po wlaniu na patelnię, wymieszane z warzywami. Ja wybrałem wg mnie bardziej estetyczną opcję - pozostawiłem wybite całe jajka na warzywach a patelnię przykryłem, żeby białka ładnie się ścięły. Na sam koniec przed podaniem posypałem wszystko ziołami. 


środa, 13 czerwca 2012

Eton Mess


Sezon truskawkowy w pełni, widać to na targach, blogach, także w statystykach mojego bloga widzę czego szukacie. I bardzo dobrze. Truskawki są teraz, a na kolejne trzeba będzie czekać cały rok lub ratować się mrożonkami ;). Ja zrobiłem coś prostego i bardzo smacznego. Bałagan z Eton - nie wymaga specjalnych talentów plastycznych - ma być bałagan, nie trzeba trudzić się na stylizacje. Deser jest oczywiście w kolorach narodowych - Kulinarne Etiudy też kibicują Naszym piłkarzom (listek mięty w kolorze nadziei na wyjście z grupy ;) )

Na 2 porcje:
250 g truskawek
200 ml śmietany
50 g bez (robiłem sam, nie wiem ile sztuk :( , moje były małe i użyłem 10)
łyżka glasy balsamicznej (np. Monini)

Truskawki pokroiłem na ćwiartki i polałem glasą balsamiczną Monini. Macerowały się 10 minut. Zamiast glasy można użyć octu balsamicznego. Glasa jest słodsza, gęściejsza, o bardziej skoncentrowanym smaku, świetnie pasuje do truskawek i dobrze przełamuje słodki smak śmietany i bez. Śmietanę ubiłem na sztywno, do śmietany pokruszyłem bezy. Potrzebne są duże kawałki - żeby czuć na podniebieniu, ale także drobny pył, który połączy się ze śmietaną. Do tego należy dorzucić truskawki i w sumie gotowe:). 
Ponieważ chciałem, żeby wszystko było dobrze widoczne, przygotowałem to w pucharkach. Na przemian wkładałem pitą śmietanę i truskawki. Kilka truskawek zostawiłem do dekoracji. Dołożyłem listki mięty. 

Przepis na bezy:
na każde białko 50 - 60 g cukru
sól 

Ubijam białka ze szczyptą soli na sztywną pianę. Dodaję cukier po łyżce, cały czas ubijając. Pianę przekładam łyżką albo z rękawa cukierniczego na papier. Bezy piekę, a raczej suszę,  45 minut w 100 stopniach z termoobiegiem (120 - 130 stopni bez termoobiegu). Możliwe, że czas trzeba wydłużyć. Bezy powinny być suche z zewnątrz, a postukane od spodu powinny dać "pusty" dźwięk.  


sobota, 2 czerwca 2012

Tarta daktylowa



Tarty kojarzą mi się z wakacjami, latem, wtedy zaczyna się okres na owoce sezonowe. Tarta z truskawkami, malinami czy wiśniami to bardzo dobry pomysł. Moja propozycja jest dostępna przez cały rok, a wynika z mojego odkrycia. Jakiś czas temu w mojej pracy wszyscy zaczęli rozmawiać o pobliskim sklepie z produktami z krajów arabskich. Zwłaszcza tematem dyskusji były daktyle. Wybrałem się tam i wróciłem do domu z pokaźnymi zakupami, w tym z paczką irańskich daktyli. Rzeczywiście są genialne - nie tak wysuszone jak ogólnie dostepne. Dla zainteresowanych sklep jest w Katowicach na ulicy Katowickiej, na przeciwko targu - "Dubai Food". Jest też dostępny sklep internetowy

Ciasto:
250 g mąki
120 g masła
60 g cukru
2 żółtka
sól

Nadzienie:
100 g masła
100 g cukru
1 jajko
100 g mielonych migdałów
2 łyżki mąki
2 łyżki likieru pomarańczowego (triple sec) lub soku pomarańczowego
15 daktyli (najlepiej świeżych)

W pierwszej kolejności przygotowałem ciasto - masło wymieszałem z mąką i cukrem. Trzeba się śpieszyć, żeby ciasto zbytnio się nie ogrzało. Na koniec dodałem żółtka i dwie łyżki wody oraz szczyptę soli. Wszystko wymieszałem i wstawiłem na 2 godziny do lodówki. Jeśli masz inny sprawdzony, ulubiony przepis na słodkie kruche ciasto - będzie tu pasował idealnie.

Nadzienie przygotowuje się mieszając kolejne składniki. Najpierw połączyłem miękkie masło z cukrem, aż było puszyste. Dodałem jajko, cały czas mieszając. Na koniec wsypałem mielone migdały, mąkę oraz likier pomarańczowy. 

Ciasto rozwałkowałem na grubość około 0,5 cm i przełożyłem do tortownicy 24 cm. Na ciasto przełożyłem masę. Nadmiar ciasta - wszystko to co wystawało ponad powierzchnię wygładzonej masy - odciąłem. Na masie poukładałem połówki daktyli skórką do góry. 

Tartę wstawiłem do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na 25 minut. Masa trochę zwiększy objętość a ciasto nabierze złocistego koloru.


wtorek, 29 maja 2012

Tarta ze szparagami





Coś na czasie, coś na teraz, coś co już było, teraz w nieco zmienionej i zaktualizowanej wersji. Jednym z pierwszych przepisów na blogu była tarta ze szpinakiem. Wersja ze szparagami jest bardzo podobna - zmienił się wsad, oraz przepis na ciasto. Teraz już nie robię innego ciasta jak z przepisu Julii Child jest idealnie kruchy, delikatnie listkuje - po prostu niebo w gębie.

Ciasto:
280 g mąki
170 g masła
60 g margaryny
pół szklanki zimnej wody
łyżeczka cukru
szczypta soli


W tym przepisie na kruche ciasto istotny jest sposób zagniatania. Trzeba to zrobić szybko - tak by składniki nie zagrzały. W pierwszej kolejności mieszam mąkę, sól i cukier (cukier jest po to żeby ciasto po upieczeniu miało ładniejszy kolor). Masło i margarynę (zimne) siekam w kostkę około centymetra grubości. Tłuszcz wrzucam do miski z mąką. Teraz trzeba się śpieszyć - w palcach rozcieram masło i margarynę z mąką, tak by powstały płatki wielkością podobne do owsianych. Trzeba to robić samymi opuszkami, żeby jak najmniej zagrzać ciasto. To jest pierwszy etap mieszania.
W kolejnym kroku dolewam wodę (niepełną szklankę - trochę wody trzeba zostawić) i zlepiam ręką ciasto w kulę. Jeśli w misce pozostaną resztki mąki i ciasta, trzeba je skropić pozostała wodą i dolepić do kuli - me musi być gładka, nie powinna się za bardzo lepić.
Teraz drugi - najważniejszy etap mieszania ciasta. Kulę położyłem na stolnicy i roztarłem kawałek po kawałku nadgarstkiem (jest zimniejszy niż ręka) tak jak na filmie. Ciasto zawinąłem w folię i włożyłem do lodówki na minimum godzinę.

Farsz:
150 ml śmietany
100 g żółtego sera (o łagodnym smaku)
4 żółtka

pół pęczka szparagów
pomidor

Szparagi obrałem (powinny przypominać zapałki :) ) i związane w pęczek wrzuciłem do osolonej, wrzącej wody na około 3 minuty tak by "główki" wystawały ponad wodę. Ser starłem na tarce o dużych oczkach - w trakcie pieczenia i tak się rozpuści, dodałem do niego żółtka i śmietanę. Pomidora pokroiłem w plastry.

Pieczenie:


Ciasto po leżakowaniu rozwałkowałem i przełożyłem do tortownicy 24 cm, odciąłem nadmiar ciasta (zrobi z  niego babeczki). Na ciasto położyłem papier i obciążyłem go ziarnem grochu (chodzi o to żeby spód się nie podniósł, a brzegi nie opadły). Formę wstawiłem na 10 minut do piekarnika nagrzanego do 200 stopni.

Na podpieczony spód wlałem ser ze śmietaną i żółtkami. Szparagi pokroiłem na pół - łodygi wetknąłem w masę, na nich ułożyłem plastry pomidora. Połówki szparagów z główkami ułożyłem na sam wierzch. Całość wstawiłem na kolejne 15 minut do piekarnika - tak by masa ładnie się przyrumieniła.

Tarta świetnie się sprawdza na ciepło jak i na zimno. Kawałek tarty to świetny pomysł na posiłek na początek dnia.


Tort makowo-marcepanowy





Ten przepis trochę nawiązuje do poprzedniego. Robienie marcepanu okazało się całkiem proste, a efekt jest bardzo apetyczny. Wymyślanie tego ciasta zacząłem właśnie od marcepanu. Potem oglądałem jakiś program kulinarny, gdzie pani piekła 'Piegusa'. Bardzo lubię to ciasto - postanowiłem, że to właśnie takie zrobię blaty do mojego tortu. Najtrudniej było z kremem - tu mam sporo przestrzeni do rozwoju. Nie znalazłem żadnego ciekawego przepisu. Może ktoś z czytelników ma jakieś ciekawe przepisy. Chodzi mi o krem, który nie byłby bardzo słodki czy tłusty - raczej lekki, puszysty. Rozwiązanie w postaci bitej śmietany nie bardzo mi pasuje, bo opada. Poszedłem trochę na skróty i zrobiłem krem z masła i budyniu. 

Ciasto:5 jajek
2/3 szklanki cukru
3/4 szklanki mąki pszennjei
1/4 szklanki mąki ziemniaczanej
3 łyżki maku

Cisto przygotowałem z przepisu na biszkopt, który opisałem w poście z Tortem limonkowym. Z tą tylko różnica, że dodałem do ciasta mak. Można wsypać ziarenka, ja roztarłem je trochę w moździerzu.



Marcepan:
100 g migdałów
100 g cukru pudru
3/4 białka

Migdały sparzyłem, obrałem i zmieliłem w melakserze. Dodałem cukier puder i biało, a wszystko wymieszałem na jednolita masę. Można dodać aromat migdałowy, ale trzeba zmniejszyć ilość białka, żeby marcepan nie był za rzadki.

Krem:
1 budyń
0,5 l mleka
250 g masła

Z mleka zrobiłem budyń zgodnie z przepisem na opakowaniu. W trakcie studzenia co jakiś czas mieszałem, żeby się nie zrobił kożuch. Masło roztarłem na puszystą masę i stopniowo dodawałem budyń.

Składanie:
75 ml amaretto
2 łyżki płatków migdałowych

Ciasto pokroiłem na trzy blaty. Pierwszy blat położyłem na talerzu i skropiłem amaretto, na blacie rozłożyłem cały marcepan i rozsmarowałem 1/3 kremu. Położyłem drugi blat, skropiłem amaretto i rozsmarowałem kolejną część kremu. Ułożyłem ostatni blat ciasta, także użyłem amaretto, pozostały krem rozsmarowałem na boki i wierzch. Tort posypałem prażonymi (i wystudzonymi !) płatkami migdałowymi.

niedziela, 20 maja 2012

Jajka po benedyktyńsku



Wczoraj na śniadanie miałem to, co widać na zdjęciach - jaja po benedyktyńsku, czyli jajka w koszulkach z sosem holenderskim. Rewelacyjne połączenie delikatne jajko i maślano-cytrynowy sos. Palce lizać. 

Składniki:
4 jajka

1 żółtko
70 - 100 g masła
łyżka soku z cytryny
sól, pieprz

Jajka powinny być świeże, wtedy białko nie jest takie płynne i łatwiej zrobić jajka w koszulkach. Do garnka (najwygodniej jak jest szeroki i płaski)  wlałem około 6 cm wody, posoliłem i zagotowałem. Do wody można dodać 2 łyżki białego octu winnego. Zmniejszyłem płomień, żeby woda przestała się gotować. Jajka po kolei wbijałem do miseczki, a z miseczki przelewałem zdecydowanym ruchem do wrzątku. Zwiększyłem ogień i gotowałem jajka aż białko się zatnie. Żółtka powinny zostać płynne. Jajka wyłowiłem, wodę zostawiłem, żeby móc je zagrzać przed podaniem. 

Masło rozpuściłem. W misce roztrzepałem żółtko, aż było gęste i lepkie. Dodałem sok z cytryny i łyżkę wody, wymieszałem około pół minuty i dodałem łyżeczkę zimnego masła. Miskę ustawiłem nad garnkiem z gotująca się wodą, zawartość mieszałem rózgą aż zgęstniała na tyle, że podczas mieszania było widać dno. Miskę zdjąłem znad pary i wrzuciłem kolejną łyżkę masła. Cały czas mieszając najpierw bardzo powoli wlewałem płynne masło. Jak przy robieniu majonezu. Pod koniec wlewania masła należy uważać, żeby wlać sam tłuszcz, bez wody z dna. Sos doprawiłem solą i pieprzem. Miską postawiłem na garnku, na którym wcześniej mieszałem sos, bez włączonego gazu - tak żeby sos był ciepły. 

Jajka podgrzałem wrzucając je na chwilę do wrzącej wodzie. Podałem je na tostach, z sałata i pomidorem. Na koniec wszystko polałem sosem. 



niedziela, 15 kwietnia 2012

Tort księżniczki


W minione święta wielkanocne miałem przyjemność zaopatrzyć chrzciny w desery i wypieki. Był tort czerwonego kapturka, babka pomarańczowa, mazurek z kajmakiem no i tort. Na przepis wpadłem przypadkiem jakieś trzy tygodnie przed świętami. Od pierwszego spojrzenia wiedziałem, że własnie takie coś chcę zrobić. Żeby nie zaliczyć wpadki musiałem wypróbować w wersji podstawowej bez barwników, zgodnie z przepisem. Wyciągnąłem wnioski, kupiłem zestaw 'mały dekorator' z barwnikami, rękawami i tylkami i zrobiłem kolejny tort - dla odmiany czekoladowy. Aż nadszedł TEN dzień, że trzeba było piec te wszystkie ciasta i zrobić tort. Na początek upiekłem biszkopt - jak zobaczyłem jaki ma kolor nie mogłem powstrzymać się od śmiechu - wyglądał absurdalnie różowo. Ponieważ tort miał być transportowany nie robiłem zgodnie z przepisem - bałem się używać bitej śmietany jako kremu. Zamiast tego zrobiłem więcej kremu maślanego. Dodatkowo, żeby podkreślić kolor do przełożenia użyłem konfitury z płatków róż. Tort był różowy i różany - fantastycznie cały przeszedł kwiatowym aromatem, ale nie było to przesadne ani nachalne. Strzał w dziesiątkę.

Biszkopt:
5 jajek
3/4 szklanki cukru
3/4 szklanki mąki pszennej
1/4 szklanki mąki ziemniaczanej
różowy barwnik

Przygotowałem biszkopt "rzucany" tak jak w przepisie na tort limonkowy. Pod koniec ucierania ciasta dodałem barwnik. Używałem różowego barwnika żelowego, dodałem około 3/4 łyżeczki. Z barwnikami nie mam za dużych doświadczeń, zauważyłem że ciasto po upieczeniu ma intensywniejszy kolor. Barwniki trzeba dodawać stopniowo, ale też nie za długo bo ciasto biszkoptowe nie powinno być zbyt długo mieszane. 

Krem maślany:
10 białek
760 g masła
2,5 szklanki cukru
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
szczypta soli

Masło trzeba przygotować trochę wcześniej - pokroić w kostki i odstawić żeby było miękkie. 
Do białek wsypałem cukier i sól, a całość ogrzewałem nad garnkiem z gotująca się wodą. Mieszałem aż do całkowitego rozpuszczenia się cukru. Czuć to najlepiej pod palcami. Białka z cukrem odstawiłem na bok, żeby ostygły. Potem nastał czas dość długie ubijania - wychodzi z tego fantastyczna beza, bez najmniejszego śladu kryształków cukru. 
Ponieważ mam mikser ręczny, dałem mu trochę odpocząć - wkręcanie masła w bezę dość długo trwa. Zmieniłem końcówki na "haki" i na średnich obrotach po kawałku dodawałem miękkie masło do bezy. Jak skończyłem dodawać masło miksowałem dalej. W pewnym momencie przeżyłem chwilę grozy ponieważ krem wygląda jak zwarzony, ale tak ma być. Jeszcze minuta lub dwie miksowania, dodałem ekstrakt waniliowy i krem był gotowy.

Składanie:
3/4 szklanki soku z cytryny
konfitura z płatków róż

Biszkopt podzieliłem na trzy warstwy. Na paterze ułożyłem pierwszą warstwę i skropiłem sokiem z cytryny. Położyłem warstwę kremu. Na krem położyłem konfiturę z płatków róż i przykryłem kolejną warstwa biszkoptu. Ponownie skropiłem sokiem z cytryny, przełożyłem kremem i dałem konfiturę z płatków róż. Na tym położyłem ostatnią warstwę biszkoptu, ponownie skropiłem sokiem z cytryny. Wierzch i boki tortu pokryłem kremem. Do tego momentu używałem kremu bez dodatku barwnika. Do pozostałego kremu (powinna zostać mniej więcej połowa kremu) dodałem barwnik. Podobnie jak przy biszkopcie dodawałem stopniowo, żeby osiągnąć właściwy odcień różu. 
Krem przełożyłem do rękawa i przy użyciu tylki do robienia wstążek i różyczek (płaski otwór, zaokrąglony z jednej strony i ostry z drugiej) zrobiłem falbanę na torcie zgodnie z filmem instruktażowym
Podsumowując - tort wygląda świetnie, a wcale nie jest trudny do wykonania, serio.

piątek, 16 marca 2012

Chlebek bananowy


Zdarza się wam zapomnieć o bananach gdzieś w kącie kuchni? Mnie tak. W tym czasie zmieniają stylizację z zielonożółtej na czarne grochy. Zmienia się też smak - nie lubię ich jeść. Najczęściej miksuję je z mlekiem i mam bananowego shake'a na śniadanie. Tym razem poszukałem przepisu na jakieś ciasto. Bardzo lubię przepisy Anny Olson, jak na razie wszystkie przepisy były świetne i wychodziły bez pudła. Tak było i tym razem. Lekkie ciasto o przyjemnym bananowym zapachu. 

Składniki na ciasto:
120 g masła
150 g cukru
2 jajka
łyżeczka cukru waniliowego
430 g mąki
2 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
1 łyżeczkę cynamonu
1 1/2 szklanki rozgniecionych bananów (3 średniej wielkości)

Dobrze wymieszałem mikserem miękkie masło z cukrem i cukrem waniliowym. Dodałem jajka i mieszałem dalej. W drugiej misce wymieszałem mąkę, proszek do pieczenia, sodę i cynamon. Wszystkie sypkie składniki dodawałem na przemian z bananami do masła z cukrem cały czas mieszając mikserem. 
Ciasta wystarcza na dwie keksówki. Jeśli nie macie dwóch foremek, ciasto można piec partiami. Foremki posmarowałem masłem i posypałem mąką. Chlebki piekłem w 175 stopniach przez 35 minut, do suchego patyczka.

Do ciasta można dodać pokruszoną białą czekoladę.

Całość można polukrować. Najbardziej pasuje mi lukier z serkiem śmietankowym.

Składniki na lukier:
100 g cukru pudru
70 g serka np. Philadelphia
50 g masła

Wszystkie składniki dokładnie wymieszać i przełożyć na ciasto. Lukier świetnie nadaje się też do Cynamonek


wtorek, 28 lutego 2012

Stek z polędwicy z glassą balsamiczną


Kilka dni temu dostałem do przetestowania kilka produktów firmy Monini. Niektóre znałem i wykorzystywałem już wcześniej, kilka poznałem i spodobały mi się. Jest wśród nich i taki, który zmienił moje spojrzenie na świat. Tak, tak! Ale po kolei. To co mi się spodobało i było absolutną nowością to glassa balsamiczna. Gęsta, przypomina syrop, wyraźnie czuć ocet balsamiczny, ale jest słodsza i łagodniejsza w smaku. To co najbardziej mi się podoba to uniwersalność - glassy z powodzeniem można użyć jako sos do mięsa, sałatki albo do ... lodów i owoców. Pewnie wykorzystam ją jeszcze nie raz. Tym razem w roli sosu do steku z polędwicy wołowej. Do tego dorzuciłem marchewki gotowane na parze i blanszowaną fasolkę szparagową z sezamem. Pyszota. Warzywa spryskałem oliwą z oliwek. Monini ma świetny, przydatny gadget, z którego korzystam już od jakiegoś czasu. Oliwa w sprayu. Równomiernie mogę rozprowadzić oliwę na sporej powierzchni. Genialne rozwiązane dla liczących kalorię - jedno psiknięcie to około pół łyżeczki oliwy. Warzywa gotowane na parze i odrobina oliwy dla smaku, lekkie, bez smażenia - czy można chcieć więcej?

Składniki:
2 kawałki polędwicy około 175 g każdy
olej słonecznikowy
sól
pieprz
glassa balsamiczna

3 marchewki
200 g fasolki szparagowej
2 łyżki sezamu
oliwa z oliwek

Steki z polędwicy wyjąłem godzinę przed smażeniem z lodówki. Można ją walnąć kilka razy wałkiem żeby wylała się woda i płyny. Mięso wytarłem w papierowy ręcznik, natarłem pieprzem i olejem słonecznikowym.  Gdy mięso 'leżakowało' obrałem marchewki i pokroiłem w plasterki około 3 mm. Marchewkę gotowałem na parze około 10 minut. Fasolce szparagowej wystarczy 5 minut. Jeżeli wykorzystuję mrożoną fasolkę, wrzucam ją na wrzątek i gotuje 5 minut. 

Do smażenia mięsa otworzyłem okna (po 10 minutach smażenia nie widać kucharza) i bardzo mocno rozgrzałem patelnię przez kilka minut. Wrzuciłem mięso na patelnię i smażyłem 30 sekund. Po tym czasie lekko przesunąłem mięso, żeby nie przywarło. Ja lubię wołowinę średnio wysmażoną, także po 3 minutach przewróciłem mięso na druga stronę i smażyłem kolejne 3 minuty. 

Stopień wysmażenia mięsa łatwo sprawdzić. Trzeba złączyć kciuk z palcem środkowym jednej ręki. Teraz trzeba sprawdzić palcem wskazującym drugiej ręki "twardość" mięśnia przy kciuku. Jest porównywalna ze średnio wysmażonym stekiem. Teraz łącząc kciuk z kolejnymi palcami dłoni zmienia się napięcie mięśnia co odpowiada coraz mocniejszemu wysmażeniu (palec wskazujący - krwisty, mały palec - mocno wysmażony). 

Po usmażeniu mięsa trzeba dać mu chwilę odpocząć. W tym czasie podsmażyłem na suchej patelni sezam. 
Przełożyłem mięso na talerz i polałem glassą. Dołożyłem marchewkę i fasolkę. Prażonym sezamem posypałem fasolkę. Warzywa spryskałem oliwą z oliwek. 




czwartek, 23 lutego 2012

Kruche babeczki z pastą




Bardzo lubię małe, apetyczne, kolorowe przystawki. Coś co możną wziąć do reki i zjeść w dwóch kęsach. Powinno to wyglądać atrakcyjnie dla oka i być równie ciekawe dla podniebienia. Nie za duże - tak by zaostrzyło apetyt przed głównym daniem. Zwykle takie małe cudeńka są czasochłonne i w dniu przyjęcia nie ma na to za wiele czasu. Tym bardziej lubię przepisy, które można wykonać z dużym wyprzedzeniem. Tak jest w tym przypadku - kruche babeczki można upiec nawet dzień wcześniej, albo jak już nie mamy kompletnie czasu - kupić gotowe. Najlepsze są oczywiście te zrobione własnoręcznie. 




Pasta łososiowa:
70 g wędzonego łososia
100 g ricotty
sól
pieprz
otarta skórka z cytryny

Pasta szynkowa
70 g szynki konserwowej
100 g ricotty
pieprz
sól

Niesłodzone, kruche ciasto można przygotować z dowolnego, ulubionego przepisu. Ja wykorzystałem ten sam co w cytrynowym placku z bezą. Jak na razie nie znalazłem lepszego przepisu - ciasto jest bardzo kruche i lekko listkuje - coś wspaniałego.  Po schłoszeniu w lodówce rozwałkowałem ciasto. Foremkami do babeczek wycinałem odpowiednie kształty z ciasta i dociskałem - tak by wypełnić foremkę. Tak przygotowane foremki z ciastem piekłem około 15 minut w 170 stopniach. Z podanej ilości ciasta wyszło mi około 20 babeczek.

Do malaksera wrzuciłem łososia i ricotte - zmiksowałem na dość gładką pastę. Doprawiłęm solą i pieprzem. Przełożyłem do rękawa z najgrubszą koncówką i wycisnąłem do pustych babeczke. Cytrynę sparzyłem i otarłem skórkę. Babeczki posypałem kawałkami skórki.

Ponownie użyłem malaksera - tym razem z ricottą i szynką w środku. Doprawiłem solą i pieprzem. Podobnie jak z pastą z łososia nadziałem babeczki rękawem. Posypałem świeżo mielonym pieprzem.


niedziela, 5 lutego 2012

Cynamonki




Zapach, obok którego chyba nie da się przejść obojętnie. Cynamon i ciasto drożdżowe - świetna kombinacja. Po prostu pyszne. Najlepsze po upieczenie, jak tylko lekko ostygną. Nie byłem w stanie się im oprzeć - aż nie chce się wierzyć co mają w środku - cukier i masło. Świetnie się spisują jako dodatek do kawy.

Ciasto:
500 g mąki
250 ml mleka
75 g masła
70 g cukru
25 g  świeżych drożdży (12 g suchych)
sól

Nadzienie:
200 g masła
200 ml brązowego cukru 
łyżka cynamonu
łyżeczka gałki muszkatołowej

1 /3 mąki podanej w przepisie zmieszałem z ciepłym mlekiem, cukrem i drożdżami. Nie musi być dokładnie wymieszane. Jak zaczyn trochę podrósł (około 20 minut) dodałem resztę mąki, roztopione masło i sól. Wyrobiłem gładkie, elastyczne ciasto. Trzeba je zostawić na około godzinę żeby wyrosło. 
Podczas gdy ciasto kończyło wyrastać wymieszałem łyżką masło z przyprawami i brązowym cukrem. Użyłem w połowie jasnego brązowego cukru, a w połowie muscovado.

Wyrośnięte ciasto wyrzuciłem na stolnicę i podzieliłem na dwie części - łatwiejsze do rozwałkowania. Każda z części rozwałkowałem na względnie równy prostokąt. Połowę nadzienia przełożyłem na ciasto i rozsmarowałem palcami. Wygodniej mi się to robiło własnoręcznie, niż łyżką czy szpatułką. Chyba dlatego, że pod wpływem ciepła masło stawało się bardziej plastyczne. Po rozsmarowaniu nadzienia zwinąłem ciasto w rulon i pokroiłem na kawałki grubości 3 cm. To samo zrobiłem z drugim kawałkiem ciasta i resztą nadzienia. Z podanej ilości wyszło mi 16 małych cynamonek. Pokrojone ciastka przełożyłem do wyłożonej papierem blachy 20x20 cm zostawiając miedzy nimi około 1 cm odstępu na wyrośnięcie. Odczekałem 20 minut, w tym czasie rozgrzewał mi się piekarnik (do 220 stopni) - cynamonki trochę wyrosły. Wstawiłem je do piekarnika na 12 minut, aż ładnie wyrosły i się zrumieniły.  

Jeśli coś wam zostanie do następnego dnia po upieczeniu, żeby przywrócić im trochę świeżości, można wstawić na około 30 sekund do mikrofalówki. 

wtorek, 31 stycznia 2012

Rogaliki twarogowe


Przepis, który jestem w stanie wyrecytować w środku nocy, nad którym nigdy nie muszę się zastanawiać. Nie ma żadnego problemu z przeliczaniem, proporcjami - wszystkie składniki są w równych częściach. Proste jak drut, dość tłuste, pozostają w karnawałowym klimacie. Teraz już nie ma postu, postanowienia noworoczne, dawno złamane,  nie trzeba się jeszcze przejmować lekkim wakacyjnym odzieniem - można sobie pofolgować. Okrągłym brzuchem zajmę się w marcu,... może kwietniu. Teraz mam rogaliki. :) 

Składniki na 32 rogaliki:
250 g twarogu (tłusty, półtłusty, chudy - zależy ile chcesz przytyć)
250 g masła
250 g mąki
marmolada (250 g powinno wystarczyć, ja zużyłem 200)

Twaróg można przecisnąć przez praskę, łatwiej wtedy wymieszać z pozostałymi składnikami. Mąką i masło i twaróg mieszam na jednolite, gładkie ciasto. Grudkami twarogu nie ma co się przejmować - w trakcie pieczenia znikną. Ciasto podzieliłem na 4 części. Każda część rozwałkowałem na około 1 - 2 mm. Rozwałkowane ciasto podzieliłem na 8 części wzdłuż średnicy placka (na zdjęciu trochę widać). W szerszym końcu każdego z trójkątów umieściłem łyżeczkę marmolady i zwinąłem rogala. Najpierw zawinąłem marmoladę w ciasto, a potem przetoczyłem kilka razy rogala po stolnicy, lekko dociskając dłonią, żeby ładnie zamknęły się końce. 

Rogaliki piekłem w 190 stopniach przez około 25 minut, aż się ładnie zrumieniły. Po upieczeniu rogaliki można posypać cukrem pudrem, ładnie wyglądają, ale dla mnie są wtedy za słodkie. 

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Ciastka wiśniowe z marcepanem



Jakiś czas temu jadłem w jednej z kawiarni pyszne ciastka, jak piszę to na samą myśl robię się głodny. Pierwszym wielkim atutem jest to, że są z ciasta francuskiego - a ostatnio wręcz maniakalnie uwielbiam to ciasto. Te chrupiące listki grubości kartki papieru, jak trzeszczą i smak pszenno-maślany. Jak tylko gdzieś zobaczę croissant muszę go mieć. Tak było i tym razem - ciasto francuskie w środku bardzo zgrabne połączenie wiśni i marcepanu. Wiśnie dają lekki, kwaśny trochę pestkowy smak, a do tego marcepan słodki i migdałowy. Postanowiłem odtworzyć to cudeńko w domu - jedyny tuning jaki zastosowałem to, to że użyłem wiśni z wiśniówki. Po 3 tygodniach macerowania w wódce wisienki są upajająco smaczne.

Składniki:
arkusz gotowego ciasta francuskiego
100 g wiśni (z komputu, lub wiśniówki)
100 g migdałów
100 g cukru pudru
⅔ białka

Najpierw zrobiłem marcepan. Migdały zalałem wrzątkiem, zdjąłem łupiny i zmieliłem w melakserze. Do migdałów dodałem cukier puder  i białko. Na początek lepiej dodać mniej białka, zawsze można potem trochę dolać. Całość też trochę zrzednie w trakcie mieszania, jak cukier zacznie się rozpuszczać.

Arkusz ciasta podzieliłem na kwadraty na każdym kwadracie układałem marcepan i wiśnie, sklejałem brzegi ciasta smarując je białkiem. Na koniec, grubszy brzeg (przeciwległy do łączenia) ponacinałem nożem, żeby po upieczeniu zrobiła się taka drabinka, a para z wiśni miała którędy uciec.

Całość piekłem w 220 stopniach przez około 12 minut - aż ciastka były apetycznie zrumienione. 

Dla większego efektu można ciastka przed pieczeniem posypać płatkami mmigdałowymi, a po upieczeniu cukrem pudrem.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...