Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że kocham Neapol. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Ilość bodźców atakujących wszystkie zmysły była przytłaczająca. Na początku próbowałem je jakoś uporządkować, usystematyzować, poukładać. Kto tam był, wie że to niemożliwe. To miasto jest prawdziwe, bez make-up'u fasad budynków, bez tłumienia głosu i emocji, bez konserwantów i sztucznych barwników. Nikomu nie przeszkadza, że dzieciaki grają w piłkę obok zabytków, a pomnik Dantego nie raz oberwał. To nie ważne, przecież trzeba strzelić gola. Z hałasem ulicy mieszają się zapachy, przeróżne: prania ze stertą śmieci, spaliny z Vespy z aromatem pieczonej pizzy. Własnie zapachy jedzenia są tam wyjątkowo przyjemne i zwykle towarzyszy im doskonały smak potraw. To co w tamtejszej kuchni najbardziej cenię, to że nie wymaga wielu składników, są one dobrze dobrane oraz dba się o ich jakość. Obok pizzy, sfogliatelle czy baba' al rum jednym z lokalnych smaków jest taralli. Co mnie zdziwiło w przepisie, to że rosną na drożdżach, mimo sporej zawartości tłuszczu. Wyglądają jak kruche ciasteczka, są jednak słone, pieprzne i dość suche. W Neapolu kupuje je w budce przy Lungomare razem z butelką zimnego piwa. Koniecznie lekko podgrzane.
Więcej o smakach Neapolu, oraz o Italii znanej i mniej znanej znajdziecie na blogu Pauliny Italyolo - żyj po włosku .
Więcej o smakach Neapolu, oraz o Italii znanej i mniej znanej znajdziecie na blogu Pauliny Italyolo - żyj po włosku .
Składniki:
500 g mąki
200 ml ciepłej wody
150 g miękkiego smalcu
30 g drożdży
200 g migdałów ze skórką
2 łyżeczki pieprzu
2 łyżeczki soli
Do 100 gram mąki dodaję drożdże i tyle wody, żeby rozczyn miał konsystencję gęstej śmietany, około 100 ml. Zostawiam na około 30 minut aż zacznie rosnąć. W tym czasie siekam nożem na grube kawałki połowę migdałów i podpiekam je na blaszce wyłożonej papierem w piekarniki nagrzanym do 180 stopni. Nie za długo, wyjmuje z piekarnika zanim zaczną zmieniać kolor i pozostawiam żeby wystygły.
W dużej misce mieszam resztę maki z rozczynem, smalcem, solą i pieprzem. Dodaję tyle ciepłej wody, żeby ciasto dało się swobodnie formować, ale nie było rzadkie, około 100 ml. Wyrabiam ciasto w misce, aż wszystkie składniki się dobrze połączą. Dodaję pokruszone migdały przekładam na stolnicę i wyrabiam jeszcze około 10 minut. Ciasto dzielę na małe kawałki i wyrabiam z nich wałeczki trochę grubsze od ołówka, długie na 15 cm. Skręcam ze sobą dwa takie wałeczki i łączę ich końce, tak by powstał miniaturowy obwarzanek. Dekorują całymi migdałami i zostawiam do wyrośnięcia na około godzinę.
Taralli piekę w temperaturze 180 stopni, aż się lekko zrumienią, około 20 minut. Przed podaniem dobrze jest je podgrzać w piekarniku.